top of page

Katecheza o cierpieniu

Katecheza o Cierpieniu

Bóg stwarzając świat nie stworzył cierpienia, ale człowiek je ściągnął przez swój pierwszy grzech, nieposłuszeństwo tzn., że owocem tego grzechu jest cierpienie. Ten grzech jak i grzech każdego z nas pozostaje faktem. Dla życia ludzkiego ma on potrójny skutek: (Rdz 3, 1-24) pierwszym jest śmierć duchowa czyli oddzielenie od Boga, (Rdz 6, 23) jak i śmierć fizyczna. Drugim są aktualne grzechy poszczególnych ludzi; natura człowieka po grzechu pierworodnym jest słaba i skłonna do grzechu (Rdz 7, 17-23). Ostatnim skutkiem jest cierpienie pod wszelkimi postaciami: choroby, smutek, przygnębienie, cierpienie psychiczne, ból fizyczny, trud pracy (Rdz 3, 16-17). Jest ono jednym z wielu doznań ludzkich tak jak miłość, radość, szczęście. Cierpimy ponieważ mamy uczucia i nie jesteśmy na nie obojętni. Zdarza się, że przyczyną cierpienia jednego człowieka jest drugi człowiek. Ludzie zadają sobie nawzajem rany złym słowem, przemocą, a potem narzekają jacy to inni są źli. Człowiek wyobraża sobie, że cierpienia, które sam znosi są ogromne, a te, które zadaje znikome. Bierze się to z faktu, że większość ludzi jest egoistami. Patrzą przez pryzmat własnego " ja". Nie jest istotny człowiek choćby bardzo cierpiał, liczymy się tylko my i nasze ego, nasze cierpienie i nasz ból. Gdy słyszymy o czyimś cierpieniu lub sami go doświadczamy zastanawiamy się czy to oznacza, że pokrzywdzeni są gorsi od tych, którzy obecnie nie maja problemów, a może należałoby raczej uważać, że jest to ich jakiś przywilej. Przecież w takich przykrych momentach przeżywamy tez Boże błogosławieństwo, możemy doświadczyć Bożego pokoju, który "strzeże naszych serc i myśli" (Flp 4,7). Choroby, cierpienie fizyczne można próbować zlikwidować. Wziąć środki przeciwbólowe albo inne leki lub poddać się operacji. Jest nadzieja, że coś lub ktoś sobie z tym bólem fizycznym poradzi. Współczesna medycyna może w wielu chorobach pomóc, wyleczyć, ale nie jest doskonała i wielu chorobom zaradzić nie może. Ale do człowieka przychodzi również cierpienie psychiczne. Każdy człowiek przeszedł lub przejdzie w życiu przez sytuację, którą można opisać tylko w najgorszych słowach. Taką, którą będzie się pamiętać do końca życia. Najgorsze psychiczne cierpienie spotyka wtedy, gdy wywołane jest poczuciem niesprawiedliwości. Czujemy się głęboko zranieni i oszukani. Niestety nic nie możemy zrobić. Nie mamy wpływu na to, co się z nami dzieje, jak jesteśmy postrzegani, jak oceniani, być może nawet wykluczeni. Nie jesteśmy pewni jak długo to cierpienie potrwa, czy nawet kiedykolwiek się skończy. Zawsze mamy możliwość uzyskania wparcia i pomocy od ludzi, którymi się otaczamy: rodziny, najbliższych, przyjaciół, o ile są prawdziwymi przyjaciółmi. Dla człowieka wierzącego najważniejszą pomocą duchową w cierpieniu jest modlitwa, która wydoskonala wewnętrznie i daje pokój. Oczywiście, że modlitwa w cierpieniu fizycznym jak i psychicznym czy duchowym nie jest łatwa. Można modlić się gotowymi formułami, jak różaniec, litanie, czy nawet psalmami. Czasami cierpienie jest tak silne, że żadna modlitwa nie jest możliwa. Nie pozostaje wtedy nic innego jak trwać milcząco w obecności Boga. Takie trwanie jest owocniejsze niż najpiękniejsze słowa. Oprócz modlitwy chorego należy jeszcze wspomnieć o mocy modlitwy wstawienniczej za cierpiących i sakramencie namaszczenia chorych. Do takiej modlitwy zachęca Pismo Święte "Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą już odpuszczone. Wyznawajcie sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego" (Jk 5, 14 nn). Jednym ze sposobów na poradzenie sobie z cierpieniem, dużym nawałem bólu fizycznego, bezsilnością i kiedy jest nam źle jest płacz, chęć schowania się przed całym światem. Kiedy po naszej twarzy płyną łzy to tak jakby nasza dusza wylewała wszystkie smutki, wyrzucała z siebie cały żal. „Łzy są kroplami krwi duszy” – mówi Św. Augustyn. Ojciec Pio kiedy spotykał się z cierpieniem innych ludzi, dodawał im otuchy, mówiąc „Twoje łzy zostały zebrane przez aniołów. Zostały wlane do złotego kielicha. Znajdziesz je, kiedy staniesz przed Bogiem”.

Cierpieli ludzie, o których czytamy w Biblii. Cierpiał Adam i Ewa wygnani z raju, cierpiał Abraham mając poświęcić swojego syna Bogu, Józef sprzedany przez swoich braci, Mojżesz, który utożsamił się ze swoimi rodakami, Dawid ścigany przez króla Saula, Jeremiasz ostrzegający przed nadchodząca katastrofą narodową i inni z wielu powodów.

Bardzo znanym przykładem człowieka cierpiącego niewinnie jest Hiob. Księga Hioba jest o niezawinionym cierpieniu człowieka i jego relacji z Bogiem. Księga zaczyna się od opisu rodzinnego szczęścia, a szczęście zawsze jest obiektem pożądania i zazdrości. Szczególnym zazdrośnikiem jest szatan. Nie może patrzeć na szczęśliwych, radosnych, posłusznych Bogu ludzi. To dlatego upatrzył sobie Hioba i postanowił okraść go ze wszystkiego. Nie tylko z bogactwa, dzieci i zdrowia. Szatan chce ukraść Hiobowi wiarę, nadzieję i miłość. Pragnie go skłócić z Bogiem i zrobić z niego bluźniercę. W tym miejscu ważna jest decyzja Boga, który pozwolił szatanowi na bolesne wypróbowanie człowieka. Hiob w cierpieniu przeżywa kolejne złe wieści. Można jakoś przeboleć stratę majątku, w końcu to tylko martwe rzeczy. Nawet stratę dobytku – wystarczy jeden sezon i odbuduje się pogłowie wszystkich stad. Można nawet pogodzić się ze śmiercią niewolników – na najbliższym targu kupi się następnych. Ale jak przeżyć śmierć dzieci, w dodatku wszystkich jakie się ma. Każda następna wiadomość jest gorsza od poprzedniej. Jedna z nich już mogłaby pogrążyć Hioba, ale on ma wiarę, która właśnie zdaje egzamin. Hiob zapada na trąd. To straszna choroba, która oprócz wszystkich dokuczliwych objawów wyklucza człowieka ze społeczności. Lecz on jest cały czas wierny Bogu. Przyjaciele przychodzą go pocieszyć, ale dopytują co takiego uczynił, że ściągnął na siebie Boski gniew. Żona Hioba namawia go do odwrócenia się od Boga, ale jego wiara wygrywa. Księga Hioba podejmuje problem niezawinionego cierpienia, stara się dociec dlaczego człowiek cierpi jeśli nie popełnił grzechów. Czy cierpienie jest karą za grzech? Z Księgi Hioba wynika, że Bóg ma swoje plany. Nie są one zrozumiałe dla człowieka, który winien przyjąć je z pokorą. W konsekwencji powstaje drugi problem: czy warto być niewinnym, bezgrzesznym i wiernym Bogu. Z Księgi Hioba wynika, że: tak, bo choć niewinność nie przynosi wolności od cierpienia, to daje "spokój w cierpieniu". Warto zauważyć, że Hiob reprezentuje indywidualną odpowiedzialność wobec Boga, przedstawia osobisty dramat człowieka walczącego o swoją wolność. Dlaczego na niewinnego człowieka spada cierpienie? Dlaczego nie jest tak , że kara dotyka przestępców a uczciwi mogą nie obawiać się choroby, nieszczęść, tragedii? Czy warto być bezgrzesznym skoro to nie gwarantuje szczęścia? Sens Księgi Hioba to odpowiedź na te pytania. Nie wolność od cierpienia lecz spokój w cierpieniu. Pewność, że nie ma wśród przyczyn własnej winy, bezgraniczna ufność Bogu przynoszą ulgę i pocieszenie. To pełne zaufanie wobec niezrozumiałych wyroków boskich daje poczucie podległości, ale i bezpieczeństwa, czuwania Boga nad człowiekiem.

Bóg ukochał nas aż do tego stopnia, że nie tylko przyjął ludzkie ciało, ale też i ludzkie cierpienie. Pozwolił przybić się do krzyża nie dlatego, że pragnął cierpieć lecz dlatego , że pragnął nauczyć nas kochać. To nie Bóg zsyła człowiekowi cierpienia, lecz to człowiek skazuje Boga na cierpienie i krzyż. Nasze cierpienie bywa ceną za miłość: za miłość małżeńską, rodzicielską, kapłańską, za miłość odpowiedzialnego wychowawcy i wiernego przyjaciela, za miłość patrioty i człowieka sprawiedliwego, za miłość człowieka, który sprowadza pokój, który przebacza, który kocha nawet nieprzyjaciół, który staje się dla innych ludzi bezinteresownym darem z samego siebie. Cena za miłość bywa szczególnie bolesna wtedy, gdy kochamy tych którzy nas nie kochają i których trudno kochać. Po drugie cierpienie jest ceną za nasz grzech. Tak było w przypadku syna marnotrawnego z przypowieści Jezusa. Syn sam sobie zsyłał cierpienia, jako nieuchronny skutek popełnianych przez siebie błędów. Cierpienie, którego doświadczamy na skutek popełnionego prze nas zła jest nam potrzebne po to, byśmy mogli się zastanowić i zmienić dotychczasowy sposób życia. Niestety nie wszyscy wyciągają wnioski z cierpienia, które sami sobie zadają. Wtedy cierpienie zaczyna być dramatycznie bolesne, jak w przypadku alkoholizmu, narkomanii, przestępczości, zdrad małżeńskich, rozwodów czy zabijania nienarodzonych. Cierpienie bywa czasem ceną za naszą naiwność. Dzieje się tak gdy pozwalamy się skrzywdzić przez innych ludzi, to takie cierpienie w niczym nam nie pomaga i powinno nas mobilizować do przezwyciężania własnej naiwności, czy własnego poczucia bezradności wobec naszego krzywdziciela. Bóg nie pozostaje obojętny na nasze cierpienia. Czyni wszystko byśmy ustrzegli się tego. Daje nam przykazania, które chronią nas przed krzywdą grzechu i cierpieniem. Wskazuje drogę życia w miłości i prawdzie po to, byśmy tu na ziemi żyli długo i szczęśliwie. Więcej jednak uczynić już nie może, ze względu na naszą wolność i godność osoby. Nie usuwa to problemu cierpienia z życia, ale uczyni z niego drogę, która przez zjednoczenie z cierpiącym Zbawicielem wiedzie do pełnego szczęścia w życiu przyszłym. I taka możliwość nadaje cierpieniu sens i możliwość dźwigania swojego krzyża z optymizmem i podniesionym czołem. Na ten temat pisze św. Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Koryntian : " Tak więc gdy Żydzi szukają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa Ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak wśród Żydów, jak i pośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem co jest głupstwem u Boga przewyższa mądrością ludzi, a co słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi".(1 Kor 1, 22-25). Może zatem, zamiast poszukiwać źródeł cierpienia, skupić się nad tym, aby doszukać się w nim sensu i drogi wiodącej do zjednoczenia z Bogiem. Nie jest to oczywiście łatwe i nie zmniejsza cierpienia, ale daje nadzieję, że nasze cierpienie nie jest bezcelowe i nie jest bezsensowne. Nie należy cierpienia traktować jako dobra dla człowieka. Ono zawsze pozostaje złem i nikt nie ma obowiązku traktować cierpienia jako coś dobrego. Równocześnie jednak można spojrzeć na cierpienie jako trudną łaskę. Oznacza to, że skoro go już doświadczamy, może stać się dla nas zacieśnieniem więzi z Bogiem, który nie oszczędził własnego Syna, ale przez cierpienie dokonał odkupienia. Jego śmierć jest znakiem miłości Boga do ludzi. Syn Boga zjednoczył się z tymi, którzy cierpią, są opuszczeni i poniżeni. W tym odkupieniu i my również mamy udział, kiedy potrafimy nasze cierpienie przeżywać w duchu ofiary. Nie ma znaczenia, czy będzie to ofiara składana za innego człowieka, czy składana Bogu jako wynagrodzenie za nasze grzechy. Takie cierpienie zyskuje bezcenną wartość i głęboki sens. To ono staje się drogą do pełni szczęścia obiecanego nam i wysłużonego przez Jezusa. Żaden człowiek nie jest w stanie do końca zrozumieć cierpienia. Ono na zawsze pozostaje dla nas tajemnicą, która może mieć sens i cel tylko w łączności z Krzyżem. I chociaż żaden człowiek nie może zrozumieć cierpienia, to jednak każdy człowiek doświadczający go może uczynić je dla siebie i innych drogą do zbawienia. I tylko na tej drodze cierpienie można dźwigać z godnością, chociaż nie będzie ono ani mniejsze, ani bardziej radosne. Każdy człowiek może to uczynić, ale nie zawsze mu się to udaje. Bóg nie zapewnia wolności swoim dzieciom od cierpień. Ten, który stał się człowiekiem Jezus Chrystus najlepiej rozumie nasze ciężkie doświadczenia życiowe i ponieważ "sam przeszedł przez cierpienia i próby może dopomóc tym, którzy przez próby przechodzą" (Hbr 2,18).

Dla Pana Jezusa najcięższe chwile były w Ogrójcu. Uważa się, że cierpienie w Ogrodzie Oliwnym było bardziej dotkliwe niż ukrzyżowanie. Wtedy ukrzyżowane zostały Jego serce i dusza, podczas gdy na krzyżu Jego ciało. A że wtedy było to dla Jezusa bardzo trudne do zniesienia świadczą słowa jakie powiedział " Tak jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną" stąd wiemy, że pragnął pocieszenia. Śmiertelny strach i krwawy pot. A żadne dotknięcie przez człowieka nie było dla Pana Jezusa tak upokarzające i bolesne jak zdradziecki pocałunek Judasza Apostoła. Kiedy Pan Jezus stanął przed Herodem i bezbożną zgrają dworzan znosząc pokornie szyderstwa i dziką swawolę odczuł w głębi serca całą gorzkość i ból zadanej mu zniewagi. Słysząc wielką niesprawiedliwość w wyborze przez lud Barabasza odczuwał wielkie wewnętrzne cierpienie. Któż nie zadrżałby wobec takiej krzywdy. Być uznanym za gorszego od jawnego zabójcy, a tym samym za ostatniego i najgorszego ze zbrodniarzy. Można sobie wyobrazić takie cierpienie, które odczuwał Jezus w tym momencie, kiedy ukochany lud domagał się najhaniebniejszej śmierci dla Niego. W zaparciu się Piotra było wiele niegodziwego postępowania: brak charakteru i kłamstwo potwierdzone przysięgą i zaklęciami. Jak wielką boleść musiał odczuwać Zbawiciel, że miał takich uczniów, z których jeden Go sprzedaje za trzydzieści srebrników, wszyscy Go opuszczają - a ten pierwszy, na którego tak liczył wypiera się Go po trzykroć i to stwierdza pod przysięgą. Można przeczuć jak gorzkim bólem napełniło się Najświętsze Serce z powodu zaparcia się Piotra. Piłat chce ocalić Jezusa , ale Żydzi chcą Jego śmierci choćby przyszło na nich przekleństwo Boże i domagają się ukrzyżowania Go. Tak mówili, by uspokoić strwożone sumienie Piłata. A Piłat zgodnie z żądaniem motłochu wypuścił Barabasza i kazał ubiczować Jezusa. Biczowanie odbyło się na placu publicznym przed pałacem Piłata, który chciał niezwykłą surowością kary i okrucieństwem tortury zjednać opinię Żydów dla uwolnienia oskarżonego. Można sobie wyobrazić co wycierpiał Pan Jezus fizycznie i moralnie. Ból przeniknął całe ciało i wdarł się w głąb duszy, wycisnął łzy z oczu, oraz ciche jęki i westchnienia. Po biczowaniu nim zapadł ostateczny wyrok żołnierze dopuścili się bezprawia. Upletli cierniowy wieniec i naigrywając się ukoronowali nim Pana Jezusa. Jakże to wszystko musiało zwiększyć cierpienia ubiczowanego prze chwilą. Korona cierniowa wplotła się i zmieszała w nieładzie z włosami. Krew ciecze ze wszystkich stron głowy, ciernie wbijają się głęboko sprawiając nieznośny ból, który przeszywa duszę i ciało. Zakpiono z Królewskiej Godności Chrystusa. A kiedy był już ubiczowany i z koroną cierniową na głowie, okryty szyderczym czerwonym łachmanem, Piłat wyprowadził Go na ganek i powiedział " oto Człowiek". Na widok zranionego oblicza zamilkła cała Ziemia, ale tłum wołał "Precz a Nim, Ukrzyżuj Go". Piłat pięć razy stwierdził, że Pan Jezus jest niewinny, ale skazał Go na śmierć i to śmierć krzyżową. Wyrok najniesprawiedliwszy jaki kiedykolwiek wydano. Śmierć najokrutniejsza bo nadzwyczaj bolesna i długotrwała. Nie ma słów na wyrażenie cierpienia i nie ma miary ani porównania na oznaczenie gorzkości. Mimo to Jezus wszystko przyjmuje ze spokojem, pokorą i cierpliwością, nie wypowiada żadnej skargi ani słowa gniewu. Tak zostaje Sprawiedliwy skazany przez przedstawicieli i wykonawców prawa, Mesjasz przez swój własny naród, Bóg - Człowiek przez swoje stworzenie. Jezus przyjmuje krzyż na swoje obolałe ramiona, ale wewnętrzny ból i ciężar krzyża Go przygniata. Siły są wyczerpane. Od Ostatniej Wieczerzy nie miał nic w ustach, żadnego pokarmu ani napoju. Całą noc znosił udręki, które Go wyczerpały. I teraz pod ciężarem krzyża chwieje się i potyka. Droga Krzyżowa , od pretorium Piłata do Golgoty, w górę wśród skwarnego południa, była uciążliwa i bolesna nie do zniesienia. Wygląd skazańca wołał o pomoc. Gdy setnik zauważył Jego zły stan, przymusił Szymona z Cyreny wracającego z pracy na polu i nakazał mu nieść krzyż za Jezusem. Szymon z trudem postępuje w górę. W tym miejscu można przypomnieć to czego nauczał Pan Jezus " Przyjdźcie do mnie wszyscy którzy utrudzeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się od Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo Moje jest słodkie a Moje brzemię lekkie" (Mat. 11, 28-32). Wśród tłumu ludzi wrogich Panu Jezusowi szła na Golgotę grupa niewiast bardzo współczujących nad Jego niewinną męką. Jezus zwrócił się do nich, powiedział kilka słów pełnych Miłosierdzia i zbawiennej przestrogi. Płacz ich był wyrazem współczucia dla Jezusa i Najświętszej Marii Panny, która szła za swoim Synem cała pogrążona w niewymownej boleści. Wyczerpany skazaniec zatrzymał się na miejscu stracenia. Przystępują żołnierze zdzierają szaty i przygotowują ukrzyżowanie. "I dali mu do picia wino zmieszane z mirrą, ale nie przyjął" (Mk 15,23). Skosztował, ale nie wypił, nie chciał zmniejszać swojego cierpienia. Pragnął złożyć ofiarę z siebie samego z całą świadomością. Przy tych przygotowaniach do ukrzyżowania była i Matka Najświętsza, która wszystkiemu się przyglądała. Można sobie wyobrazić jakie przeżywała cierpienie matczyne, wewnętrzne widząc Syna swego głęboko zawstydzonego w pokrwawionej nagości. A przecież Jezus był ze wszystkich synów ludzkich najczystszy, najświętszy, najcnotliwszy - zrodzony z Niepokalanej Dziewicy, kochający czyste dusze. O ukrzyżowaniu wszyscy ewangeliści mówią krótko "Ukrzyżowali Go" jak gdyby chcieli rzucić zasłonę na najstraszniejszą scenę w męce. Nie podają żadnych szczegółów ukrzyżowania być może dlatego, że zabrakło im słów żeby to co przeżył Pan Jezus opisać. "Niegodziwiec zgrzeszył a niewinny pokutuje" mówi św. Augustyn. Przybicie do krzyża i podniesienie go odbyło się na samym szczycie Golgoty. Zbawiciel wisi na krzyżu pomiędzy niebem i ziemią, za miastem, odtrącony od swego ludu, jak zbrodniarz między łotrami i jako obraz najstraszliwszej nędzy opuszczenia i boleści. Z radością triumfują Twoi nieprzyjaciele Panie, że Cię do krzyża przybili, a nie wiedzą, że w tym momencie odnosisz największe zwycięstwo. Pan Jezus z krzyża patrzył na Matkę swoją, widział Jej cierpienia, kochał Ją jak najlepszy Syn i troszczył się o nią. W pewnej chwili skinąwszy głową w kierunku Matki i Jana Apostoła powiedział " Niewiasto oto syn twój" i do Jana " Oto Matka twoja". Oddaję Maryję na matkę temu, którego najbardziej umiłował. Jan Apostoł stoi pod krzyżem jako godny świadek tego testamentu i jako przedstawiciel tych wszystkich, w których imieniu obejmuje dziedzictwo. Widok Matki i przyjaciół dla Jezusa był pociechą. Wbite gwoździe do rąk uniemożliwiły wszelki gest w Jej kierunku, a i ona od płaczu i żałości nie mogła wypowiedzieć żadnego słowa patrząc na agonie ukochanego Syna. Okrutne widowisko - Matka słyszy słowa i westchnienia Syna. Kto zdoła pojąc co Matka Najświętsza wycierpiała, chociaż te cierpienia nie ujawniały się w omdleniach i nie był to ból obezwładniający lecz ból wewnętrzny przeniknięty Duchem Bożym. Jezus wisi rozpięty na twardym drzewie krzyża bez nadziei najmniejszej ulgi. Pozostaje tylko Bóg Ojciec, który teraz jak gdyby o nim zapomniał, a Jezus głosem wielkim wołał " Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił" ( Mat 27,46). Wypowiada te słowa nie dlatego, żeby sprzeciwiał się Bogu i nie mógł znieść nadmiaru męki, ale dlatego aby okazać, że cierpienie to przyjął dobrowolnie i mękę znosi bez jakiejkolwiek pociechy. Przed chwilą Zbawiciel skarżył się Bogu, że go opuścił a teraz zwraca się do Ojca , któremu bezgranicznie ufa i oddaje to co ma najdroższego, własną duszę " Ojcze w ręce twoje oddaję ducha mego". Potem skłonił głowę i skonał. Oddał swoją duszę w ręce Ojca aby przez tą śmierć, przez cierpienie i okrutną mękę której doznał na krzyżu dokonać ofiary odkupienia. Zatrzęsła się ziemia, zgasło słońce, rozdarła się zasłona przybytku. Setnik, poganin, uwierzył i uznał za prawdziwe Jego twierdzenie o boskości. Maryja adoruje martwe ciało wiszące na krzyżu, boleje nad Nim. Niewątpliwie były to dla Niej chwile pełne męki. Nikodem ofiarował własny grób, a Józef z Arymatei swój trud i odwagę. Zdejmują ciało Jezusa z krzyża, składają je na ręce Matki Bolesnej. Ona z niezmierną boleścią patrzy na okrutnie zbezczeszczone i storturowane ciało, na rany głębokie od biczowania i korony cierniowej, a w sercu swoim przeżywała cała Mękę Syna. Własnymi łzami zmywa z Niego zeschłą i zapiekłą krew. "A twoją duszę miecz przeniknie" - spełniła się przepowiednia Symeona. Cierpienie zawsze było na świecie, ale nie zawsze było połączone z miłością. Im bardziej kochamy osobę utraconą, tym bardziej odczuwamy cierpienie i smutek po niej. W żadnym sercu ludzkim nie było tyle miłości ile w Sercu Niepokalanej Dziewicy i w żadnym sercu ludzkim nie było i nie będzie tyle cierpienia i smutku ile było w Sercu Matki Najświętszej.

Dobrą Nowiną Ewangelii nie jest to, że Jezus przyszedł na świat by nas uwolnić od cierpienia, wyjaśnić ten problem, ale po to aby wziąć je na siebie i w nim uczestniczyć. Wszedł na drogę całkowitego wyniszczenia , które św. Paweł nazwał kenozą (Flp 2, 6-11) i skandalem krzyża. I właśnie kenoza pozostaje kluczem do otwarcia wielkiej tajemnicy cierpienia. Ukrzyżowany Chrystus jest dowodem solidarności Boga z cierpiącym człowiekiem. Czy Bóg staje po stronie człowieka. Czy Bóg mógł usprawiedliwić samego siebie wobec dziejów człowieka naładowanych cierpieniem - inaczej niż stawiając w centrum tych dziejów krzyż swojego Syna. Widać wyraźnie, że Bóg, który jest Wszechmocą i Miłością , "Bogiem - z - nami" dzieli los człowieka. Jego Wszechmoc i Miłość przejawia się tym, że dobrowolnie przyjął cierpienie i krzyżową śmierć. Ukrzyżowanie Jezusa nie jest manifestacją obojętności Boga Ojca wobec cierpień Syna, bo Bóg nie jest obojętny wobec żadnego cierpienia, które dotyczy istoty noszącej w sobie Jego obraz. Stworzyciel nieba i ziemi jest Bogiem o ojcowskim i matczynym obliczu. Jest Bogiem Wszechmocnym. Jest Ojcem chorych, zagubionych, biednych, uciskanych, prześladowanych i cierpiących w milczeniu. Bóg wtedy, gdy cierpienie pozornie jest pozbawione sensu pozostaje obecny w sposób ukryty. Bóg nie chroni nas przed każdym cierpieniem lecz z pewnością opiekuje się nami w każdym cierpieniu. Sami powinniśmy gdzie to tylko możliwe wykazywać solidarność w cierpieniu i próbować je nieść wraz z innymi i gdzie to tylko możliwe zwalczać je. Ewangeliczna przypowieść o miłosiernym Samarytaninie jest lekcją jaką chrześcijanin powinien znać i zająć wobec cierpiącego człowieka. Zatrzymać się z gotowością służby , współczuć i okazać możliwie skuteczną pomoc, polegającą na darze z samego siebie. W każdym człowieku cierpiącym ukryte jest Oblicze Ukrzyżowanego, dlatego wszelka miłość wyświadczona innym jest zbawczą miłością do Chrystusa. Ani Stary Testament, ani Nowy Testament nie dają odpowiedzi na pytanie dlaczego cierpieniu przypadła tak istotna rola w Bożym planie zbawienia.

M.


bottom of page